Media

Gazeta.pl: Do pracy jak na randkę. Powstała aplikacja, która łączy pracowników i pracodawców

Aplikacja randkowa Tinder połączyła już setki osób szukających miłości, Uber i AirB&B - tysiące szukających transportu i noclegu. Teraz ekonomia na żądanie wkracza na rodzimy rynek pracy. Jobsquare chce łączyć osoby wykonujące prace proste z małymi i średnimi firmami.

W założeniu Jobsquare ma ułatwić rekrutację w zawodach nie wymagających dużego doświadczenia. Wystarczy, że potencjalny pracownik poda w profilu informacje o doświadczeniu zawodowym oraz oczekiwania dotyczące rodzaju, miejsca i czasu wykonania pracy, a także stawki godzinowej. Automatycznie otrzyma listę ofert spełniających te kryteria. Po „drugiej stronie” pracodawca w swój profil - informuje o tym, kogo poszukuje, na jakie stanowisko i ile zamierza zapłacić. Jeśli obie strony wyrażą chęć współpracy, aplikacja skontaktuje je ze sobą.

- Chcieliśmy stworzyć narzędzie, które pozwoli pracodawcom w łatwy i szybki sposób znaleźć pracowników tam, gdzie są oni najłatwiej dostępni, czyli w sieci, zwłaszcza mobilnej - wyjaśnia Marcin Fiedziukiewicz, jeden z twórców aplikacji.

I dodaje: - Sięgnęliśmy po mechanizm takich aplikacji jak Tinder, czy Uber, bo młodzi są niego przyzwyczajeni - dodaje.

Łatwiejsze życie firm

W pierwszej kolejności z Jobsquare mają korzystać firny małe i średnie. Twórcy zarzekają się, że do aplikacji zarejestrowało się już ponad 1 tys. firm. Ale potencjał rynku jest znacznie większy. Nad Wisłą mikro, małych i średnich firm jest niemal 1,8 mln (99 proc. wszystkich podmiotów). Zazwyczaj, wraz z sezonowym ożywieniem, część z nich potrzebuje pracowników "na już", ale niekoniecznie ma czas i pieniądze, by zlecić rekrutacje wyspecjalizowanym firmom.

Michał, 36-letni właściciel agencji eventowej z Poznania jest jedną z osób korzystających z Jobsquare. Chce dzięki niej zatrudniać młodych do roznoszenia ulotek i "wsparcia przy eventach". - Potrzebujemy hostess, ludzi do obsługi przenośnego baru, to krótkie zlecenia i taka też powinna być rekrutacja - mówi. Dotychczas radził sobie współpracując z kilkoma agencjami pracy tymczasowej. Liczy, że dzięki nowej aplikacji nie będzie musiał korzystać z obciążającego go finansowo pośrednictwa agencji. - Przecież jestem z Poznania, wszędzie szukam oszczędności - śmieje się. I dodaje: - Nie chodzi o stereotyp poznaniaka-centusia, prowadzę biznes i interesuje mnie ograniczanie kosztów. Jobsqare ma ułatwić życie m.in. takim firmom.

Aplikacja kontra agencje

Twórcy Jobsquare nie ukrywają, że zamierzają odebrać chleb agencjom zatrudnienia. Na razie jednak w samych agencjach paniki nie ma. - Nie traktowałbym takich aplikacji jako zagrożenia. Sądzę, że mogą być jednym z wielu narzędzi dla rekruterów - uważa Jarosław Adamkiewicz, prezes Stowarzyszenia Agencji Zatrudnienia i szef grupy Wadwicz. - Aplikacja może być świetnym rozwiązaniem dla małej firmy, ale nie dla średnich i dużych przedsiębiorstw - mówi. Dla nich bezcenna jest nie tylko szeroka baza kandydatów, ale też fakt, że agencje biorą na siebie ciężar ich obsługi kadrowo-płacowej.

Uszczknięcie kawałka tortu agencjom zatrudnienia to jednak nie jedyne zmiany, które ekonomia na żądanie może spowodować na rynku pracy. Nie od dziś wiadomo, że ma ona też ciemniejszą stronę.

- Mogę łatwo i szybko zarabiać, ale w ogóle nie znam swojego pracodawcy, nie podpisałem żadnej umowy, nie odbyłem żadnego szkolenia - tłumaczy mi Michał, który dorabiał jeżdżąc "na uberze". Przestał, gdy firma zapowiedziała, że kierowcy muszą mieć działalność gospodarczą, by móc korzystać z platformy. Miało to miejsce w lutym tego roku, wcześniej Michał nie odprowadzał podatków od pieniędzy zarobionych za kółkiem, a firma nie widziała nic zdrożnego w tym, że umożliwia pracę w szarej strefie. Jak to mroczniejsze oblicze ekonomii na żądanie może wyglądać z perspektywy rynku pracy?

Niedola "na żądanie”

Zdaniem Piotra Wojciechowskiego, eksperta prawa pracy aplikacje podobne do Jobsquare nie powinny mieć wpływu na pogorszenie ochrony prawnej pracowników. -Tego rodzaju aplikacje są tylko formą doprowadzenia do zatrudnienia. Na pracodawcy dalej spoczywa szereg obowiązków zapisanych w kodeksie pracy, m.in. obowiązek podpisania umowy, płacenia wynagrodzenia i przestrzegania zasad bezpieczeństwa i higieny pracy - uważa ekspert. A Michał, właściciel agencji eventowej potwierdza, że ze wszystkimi, których zatrudni za pośrednictwem aplikacji i tak podpisze stosowną umowę.

Ale nie oznacza to nasz rynek pracy pozostanie zupełnie niewrażliwy na "uberyzację".  Dominik Owczarek z Instytutu Spraw Publicznych uważa, że jej ofiarami będą zawodowa przewidywalność i stabilność. - Pracownik nie będzie czuł związku z pracodawcą i samą pracą. Zatrudnienie będzie niepewne i będzie zakładało częste zmiany miejsca pracy. To wszystko przełoży się na niższy komfort i jakość pracy - uważa ekspert ISP.

Na dodatek w gospodarce pełnej rozmaitych platform internetowych łączących dwie strony tej samej usługi sukces i zabezpieczenie społeczne będą bardziej zależne od indywidualnej zaradności. Częściowo - przekonuje Owczarek - wykluczeni z rynku będą ci pracownicy, którzy nie będą mieli dostępu do nowoczesnych technologii.

Nad Wisłą, co może zaskakiwać, to ogromna grupa ludzi. Z danych GUS wynika, że e-wykluczenie w różnych formach może dotyczyć nawet 60 proc. Polaków. Choć trudno w to uwierzyć, co trzeci z nas nigdy nie miał do czynienia z komputerem...  

Taki rynek pracy utrudni też życie związkowcom. Bardzo trudne będzie zbiorowe działanie na rzecz poprawy warunków pracy i płacy. Czy to przyszłość, która nas czeka?

- Taka forma oferowania pracy będzie coraz powszechniejsza, głównie dzięki rozwojowi narzędzi technologicznych i globalizacji gospodarki - nie pozostawia złudzeń Owczarek.

Źródło: Gazeta.pl

Członkowie SAZ